Wednesday, April 27, 2011

Dining room.

Nasz dining room zmienil sie bardzo.Zrobilam nowy karnisz.
Drewniany drazek i jego wykonczenie kupilismy gotowe w jednym sklepie.Natomiast to co go trzyma (wsporniki-?)kupilam na aukcji internetowej i mialy kolor brudno-bialy.Przemalowalam je czarna farba i na to szmatka nalozylam farbe zlota.Wszystko razem gra idealnie-mam na mysli kolory i "styl". Firany przywiezione z Polski a material na "szal" z naszej ulubionej hurtowni.Wszystko razem (moj pomysl i wykonanie) wyglada tak:
Do tego wszystkiego uszylam nowy obrus zpieknego lnu przywiezionego z Polski,ktory wykonczylam tzw.listwa.

Sporo mozna tam jeszcze zrobic(moze kiedys?).Moim zdaniem juz wyglada duzo lepiej.Nie mam zdjecia jak wygladalo przed odnowieniem krzesel ale tak wygladaly firany:

Teraz jest przede wszystkim duzo jasniej.Karnisz jest troche wyzej,zeby odslonic jak najwiecej okna...


Tuesday, April 26, 2011

Dla wszystkich.

Mialy byc zyczenia Wielkanocne dla wszystkich,niestety nie zdazylam...Goscie odjechali w niedziele po poludniu a ja poleglam (na szczescie nie na polu walki).Jednak pamietalismy o wszystkich.Dzisiaj w poswiatecznym "prezencie" bedzie troche swiateczno-wiosennych zdjec z domu i ogrodu.
A w ogrodzie kwitna niezapominajki:                                                                                                           
kwiatki na tarasie:

truskawki:
Tak wiec moze nie Swiatecznie ale z calego serca zyczymy wszystkim abyscie z Chrystusem Zmartwychwstalym cieszyli sie zyciem,soba nawzajem i cudownym swiatem.                                                                                                                                                         
Jeblondki                                                                                                                                                             
                                                                                                      

Monday, April 25, 2011

Coz to jest "lambryk"

Juz wiosna,znika szarosc,ktora zastepuja piekne zywe i soczyste kolory.Za domem mamy ogrod i sporo drzew,jest pieknie i zielono jak w lesie.Lubimy sie tym cieszyc,szkoda byloby zaslaniac ten piekny swiat firanami ale okan tak zupelnie puste zostawic?-jakos tak "lyso".  Uszylam wiec lniany lambrekin.Okna udekorowane i piekny swiat widac.
I to wlasnie jest ten tajemniczy "lambryk"- moj Jeblondek,ktory czasem ma problem z trudniejszymi polskimi slowami,tak go nazwal.Wiec dla nas zostal lambrykiem.
Czesto uzywamy slowa,ktore sa zrozumiale tylko dla nas,stworzone przez Jeblondka i coraz czesciej przeze mnie.Tak wiec mamy swoj jezyk,ktory,jesli bedzie trzeba,bede tlumaczyla tak aby bylo zrozumiale to co pisze.
Niech piekny swiat bedzie dla Was,tak jak jest dla nas,zrodlem sily,radosci i zapalu do pracy.

Obite

Niedawno wspomnialam,ze szlifuje,obijam,...Dzisiaj bedzie o obijaniu.Krzesla w naszej jadalni byly w oplakanym stanie.Oparcia kruszyly sie,siedzenia stare,wytarte i bardzo "wyplaszczone".Dawno chodzilo mi po glowie zeby z nimi cos zrobic ale trzeba bylo przekonac sama siebie,ze to napewno wyjdzie tak jak trzeba,znalezc material i gabke (odkad znalezlismy nasza hurtownie na fabric juz nie ma z tym problemu),no i przekonac Muska,ze "to robota dla mnie".
Tak wygladalo wszystko przed (krzesel jest 6):
Tak pracowalismy calym stadem tzn.Happy pomaga ile moze,Jeblondek wszystkiego "dogladal i komentowal" a ja czasem wychodzilam z siebie probujac przegonic beagla i poradzic sobie z roznymi niespodziankami,ktore byly wczesniej nie do przewidzenia.

Oparcia wyjelismy wszystkie,na ich miejsce wycielismy nowe z cienkiej sklejki,dalismy cieniutka gabke z tylu,troszke grubsza na przod no i nowe gabki i material na siedzenia.Moze nie jest tak do konca idealnie,bo oparcia trzeba bylo czyms przeczepic do krzesla.Uzylismy wiec do tego tapicerskie gwozdzie,wolalabym zeby ich nie bylo ale nie bylo na to innego sposobu.
No i taki jest efekt koncowy:


... cieszymy sie,bo wyglada duzo lepiej niz bylo.Ja tapicerowania napewno sie nie boje a mysle,ze Jeblondek tez nie bedzie sie bal jak bede "ulepszac" meble nastepnym razem a na pomoc Happy napewno moge liczyc (tego jestem pewna).

Thursday, March 31, 2011

Jakby sie palilo-w zyciu i w mojej glowie (ale to nic nowego)

Nie mamy czasu na nic a robimy wszystko.Duze zmiany w naszym zyciu,pracy i domu.Nie jestem w stanie na biezaco informowac o wszystkim co sie u nas dzieje,bo chyba musialabym zrezygnowac z tych kilku godzin,ktore mi zostaja na sen,na rzecz siedzenia przy komputerze i opisywania tego co sie dzieje.
Jestem cala w skowronkach i to nie za sprawa wiosny ale dzieki pewnej starszej Pani i cudownej hurtowni,ktora dzieki niej poznalismy.Pani Stasia szyje,tzn.robi glownie przerobki.Zapytalismy ja czy nie zna jakiegos dobrego miejsca na "fabric".-A tak jest takie.-odpowiedziala.
Kilka tygodni temu wybralismy sie tam.Jechalam bardzo zdystansowana do tego miejsca i do tego co tam mialam znalezc.Jak dotad tkaniny zawsze przywozilismy z Polski,bo tam lepsze.Jestem bardzo pozytywnie zaskoczona i bardzo sie ciesze.Szyje ostatnio jak wariat...
Najpierw powstaly firanki do "biurka"
Karnisze tez zrobilam sama wycielam z deski wyzynarka "chwytki-lapki",wyszlifowalam,pomalowalam i powiesilam.Takie same wisza juz w naszej lazience ale pokaze je dopiero jak dostana firanki,ktorych projekt juz siedzi mi w glowie i wierci dziure w brzuchu,bo nie moge sie juz doczekac,zeby sie za nie zabrac.
Mam jeszcze sporo roznych tkanin wiec juz niedlugo napewno powstanie cos  nowego.
Cieszymy sie tez bardzo bo pieknie nam rosna flance do naszego ogrodka (pomidory,kapusta,kalarepa,seler a z kwiatkow bratki,turki i pelargonie).Wszystkie flance "robimy" sami z nasionek wysianych juz w polowie stycznia.

A tutaj jeszcze pochwale sie jak pieknie rosna nam cytryny.Mamy jeden krzaczek w doniczce,ktory ma owoce 2 razy do roku.Owoce sa soczyste,raczej zielone i smakuja jak cytryna z domieszka limonki.

A tak poza tym kisimy kapuste,suszymy poledwice,robimy wiosenne pozadki w domu i dookola,planujemy Wielkanoc...szlifujemy,pilujemy,szyjemy i...ale o tym pozniej.

Wednesday, March 23, 2011

W kapciach i przytulniku

Albo to ja jestem taka fajtlapa,albo moje nogi takie koslawe...nie wiedziec czemu,czesto niszcze kapcie.
Moj Jeblondek postanowil mnie uratowac( przed mrozem i przed soba sama,bo straszna sknera dla siebie jestem) i kupic mi "wreszcie pozadne kapcie".Wydal duzo i dostalam piekne skorzane kapcie z grobym futrem w srodku.Ale chyba mielismy pecha,bo kapcie po 2 tygodniach zaczely wygladac zle.Nie pozostalo mi nic innego tylko wziac sprawe w swoje rece i oto one:

Z prawdziwej owczej welny i w stylu Calvin Klein,ktory bardzo lubie,czyli proste,funkcjonalne i bardzo "eleganckie" .
Moj Jeblondek to straszny zmarzlak.Dwa lata temu zrobilam mu cos,co nazwal "przytulnikiem".Nosil go         codziennie,bardzo sie do niego przywiazal i bardzo go szanowal.Moim jednak zdaniem przyszedl juz czas na nowy "przytulnik",ktory zrobilam z cieplutkiej i miekkiej alpaki.A oto on 

Tak wiec marznac tej wiosny nie bedziemy a i przyszlej zimy chyba tez nie.                                                   
Pozdrawiam cieplutko.                                                                                                                                

Thursday, March 17, 2011

Pomimo

Moje ulubione slowo to "pomimo".Zawsze bylo moim ulubionym slowem a ostatnio jakby wiecej "wierci" mi dziure w brzuchu i w glowie.Chce zyc pomimo.Czasem to tak bardzo trudne.Pomimo tego wszystkiego co meczy,pomimo klopotow i kul uwiazanych u nogi,pomimo tego calego zla,o ktorym swiat krzyczy...Moze dlatego,ze Wielki post a moze to troche refleksja na ostatnie wydarzenia w Japonii,w Libii,...Tak chcialabym,tak bardzo probuje zlapac z zycia to co najwazniejsze.Cieszyc sie wszystkim co daje codziennosc.Korzystac z tego co otacza.Zyc chwila bo jest bezcenna.
Wczoraj zaswiecilo slonce i wydawalo mi sie,ze jest pieknie i cieplutko.Wyszlam wiec przed dom i zabralam sie za wiosenne pozadki.Troche pozmiatalam,troche wygrabilam.Powynosilam galezie,ktore pospadaly pod wplywem ciezaru sniegu (ktorego w tym roku nie brakowalo) i wielkich wiatrow,bylo ich bardzo duzo.
I pomimo tego,ze troche zmarzlam cieszylam sie kazdym promieniem slonca i tym co zobaczylam w naszym ogrodzie.
A tak wyglada w ogrodku warzywnym:
-seler naciowy

-szczaw

Zycze duzo promieni sloneczka dla wszystkich.

Tuesday, March 8, 2011

Zamiast gozdzika

...dostalam dzisiaj "dlubaczke"(nie wiemy jak to nazwac,a ja wlasnie bede tym "dlubac" w drewnie).
Ma juz lekkie slady uzytkowania,bo oczywiscie musialam najpierw wyprubowac.Jest fantastyczna.
Jak narazie bede ja uzywac (i do tego swietnie sie nadaje) do zdzierania resztek farby i lakieru w miejscach,ktore sa trudno dostepne przy odnawianiu mebli.Jestem happy (chociaz gozdziki tez bardzo lubie).

Saturday, March 5, 2011

Na pokuszenie

A jakze, tradycje trzeba podtrzymywac w "tlusty czwartek" tez.Narobilam paczkow jak dla armii Napoleona.Jeblondek juz 2 tygodnie "krzyczal" trzeba duzo.
-A czy maki nam starczy?
-Mamy pelen 50 funtowy worek.
-A drozdzy bedzie dosyc?
-Kupilam 25 dag.
-....
I tak ciagle w kolo.Jak przyszedl tlusty czwartek wstalam przed kogutami i narobilam 2 pelne michy (najwieksze jakie mamy) ciasta.Nasmazylam sie,az mnie nogi od stania bolaly.Mielismy 106 niemalych paczkow,ktore mnialy wystarczyc dla nas dwoch i jednej Happy.Jeblondek sprobowal,pokrecil nosem i tyle.Ja zjadlam kilka i jak na mnie (tez dosc wybredna) byly "popisowe".Zamrozilam duzooo.A teraz jak na pokuszenie ciagle podjadam.
 A.... o dziwo Jeblondkowi tez teraz zasmakowaly. 

Monday, February 28, 2011

Herbatniki

Zima na calego.Dwa dni tamu spadlo tyle sniegu,ze nie dalabym rady sama go odrzucic.Zawolalismy na pomoc pana z samochodowym plugiem i w 15 minut snieg przed domem   zostal odgarniety.Dla mnie zostal chodnik przed domem,taras no i razem z Happy zrobilysmy sciezke przez ogrod,zeby ona mogla biegac a ja wynosic resztki na kompost.Ufff...napracowalysmy sie.
Upieklam herbatniki.Wyszly w sam raz,czyli chrupiace i nie za slodkie.Takie akuratne.Byly pyszne z herbata z dodatkiem soku z czarnych porzeczek.
Ciasto utarlam w makutrze.

                                                                                                                                    
A oto przepis:
-50 dag maki
-15 dag cukru
-15 dag masla
-1 jajko
-szczypta soli
-2 plaskie lyzeczki proszku do pieczenia
Maslo ucieramy z cukrem na puszysta mase.Dodajemy jajko,proszek i make.Zagniatamy ciasto.
Walkujemy na cienkie placki,radelkiem wycinamy prostokory i przekladamy na wysmarowana tluszczem blache.Ciasto nakluwamy widelcem i wkladamy do nagrzanego piekarnika,do czasu az sie zrumienia (ok.10-15 min.).
A oto efekt:

"Odpoczywajac"

Pomiedzy jednym a nastepnym projektem,czyli tak jakby w wolnym czasie, powstala serwetka na kuchenny stol.Bardzo sie z niej ciesze.Lubie len,z ktorego powstala i kolory.Reszcie naszego "stada" tez sie podoba wiec przez to jakby powodow do radosci wiecej.
Jest dzisiaj bardzo przyjemny dzien.W garnku dusi sie mieso,zupelnie po polsku czyli az do rozgotowania.Wlasnie napalilam w kominku a za oknem mroz i snieg.Jest przyjemnie i milo,lubie takie dni...


A ze dzis niedziela wiec za wieksze praca sie nie biore.Moze skoncze przytulnik dla Jeblondka a moze cos uszyje?
...a kartofelki do obiadu upieczemy w kominkowym popiele

...Jeblond farm

Zaczelo sie kilka tygodni temu od stworzenia innego bloga...Jednak stwierdzilismy,ze "Jeblond farm" bedzie nazwa odpowiedniejsza i oto jest.Postanowilam przeniesc kilka postow,ktore powstaly na blogu"staruszku".Wiec bedzie sporo na poczatku.
Pracuje teraz nad projektem,ktorego efekt mam nadzieje doda wdzieku i troszke upiekszy nasz dom.Szyje dwustronne podkladki pod zastawe (tzw.placemat).Nie moge nacieszyc swoich oczu i serca szarym plotnem,ktore przywiozlam z Polski.To takie proste i zwykle a ma w sobie "cos",a to ze przywiezione z Polski podnosi jego wartosc i stawia w rzedzie rzeczy bezcennych.